Zwierzęta jako przewodnicy po 5 wymiarach

Zwierzęta jako przewodnicy po 5 wymiarach

Data publikacji: 2024-03-18
Autor: Jacek Borowicz, Paweł Trzciński

Chcę opowiedzieć o pewnej zabawnej przygodzie, jaka wydarzyła się w mojej praktyce prowadzenia sesji wg. podejścia 5 wymiarów. Niekiedy w trakcie pracy towarzyszy mi piesek – niewielka kudłata suczka rasy Cotton de Tulear (takie „coś” jak maltańczyk) o imieniu Koka. Tak przy okazji warto nadmienić, że pieski tej rasy uznawane są za dobrze nadające się do tzw. dogoterapii. Akurat jej obecność u mnie nie ma w tym przypadku charakteru „profesjonalnego” – po prostu wita z entuzjazmem każdą kolejną osobę a potem drzemie na swoim kocyku gdzieś w kącie pokoju.

W trakcie tej konkretnej sesji indywidualnej pracy z Klientem w 5 wymiarach zamierzałem odwołać się do metodyki dialogu wewnętrznego. Dialog wewnętrzny, jako przypadek tzw. komunikacji intrapersonalnej to swego rodzaju wewnętrzna rozmowa samego ze sobą. Przeczytaj więcej o dialogu wewnętrznym i wykorzystaniu go w podejściu 5 wymiarów.

Ażeby ułatwić Klientowi wchodzenie w poszczególne wymiary, po to by udzielić im „głosu”, ułożyliśmy na podłodze prostą matrycę układając w kole kartki z oznaczeniem danego wymiaru egzystencji – a więc były to pozycje oznaczając odpowiednio Umysł, Ciało, Emocje, Duchowość – a pośrodku wymiar 5 - Integracja.

W miarę postępu sesji zachęcałem Klienta do przechodzenia na poszczególne kartki tak by symbolicznie wchodził w dany wymiar egzystencji starając się wyizolować specyficznie charakterystycznego dla niego komunikaty i oddając głos poszczególnym wymiarom swojej egzystencji wyrażając odpowiednio: w wymiarze Ciała odczucia i wrażenia fizyczne oraz energetyczne, w wymiarze Emocji nazwane stany emocjonalne, w wymiarze Umysłu myśli i przekonania odnoszące się do tematu sesji, w wymiarze Duchowości szersza intuicyjną perspektywę swego życia i miejsce tematu sesji w tej duchowej perspektywie.

I tu dość szybko pojawił się problem. Klient, z którym pracowałem podczas tej sesji, był typem osoby mocno „siedzącej w głowie”. Jego umysł dominował, był „rozgadany”, skupiony na sobie i swojej perspektywie postrzegania problemu nad którym pracowaliśmy. Oddawał się racjonalizowaniu, wyjaśnianiu, opowiadaniu i słuchaniu samego siebie. Sam sobie stawiał pytania i sam udzielał na nie odpowiedzi - nie słuchając niczego i nikogo innego poza samym sobą.

Można rzec - w gruncie rzeczy wbrew założeniom dialogu wewnętrznego, jako metody mające umożliwić zabranie głosu przez różne aspekty osoby Klienta - w tym przypadku wymiar Umysłu gadał głównie sam ze sobą. Bardzo dużo wysiłku kosztowało zachęcenie Klienta do wyrwania się ze znanego mu i bezpiecznego, oferującego pełna kontrolę, wymiaru Umysłu - i przejście w inny wymiar.

Nawet jeżeli udało się przejść na chwilę w inny wymiar, na przykład po to by stanąć w pozycji Emocje – bardzo szybko „władzę” nad tym wymiarem przejmował Umysł ze swoim gadaniem. I znów w naszej matrycy robiliśmy krok wstecz wracając na pozycję Umysł.

Pozytywem aspektem było to, że od pewnego momentu Klienta stał się świadomy swojego utknięcia w jednym wymiarze. Jego umysł zresztą chętnie zajął się tym tematem, analizując go dogłębnie i po mistrzowsku stawiając sobie samemu kolejne diagnozy.

Dostrzeżenie tej sytuacji było bardzo ważne – nie mniej jednak w pracy na matrycy 5 wymiarów osiągnęłyśmy pewien impas. I stanęliśmy obok matrycy rozmawiając o tym doświadczeniu.

I wtedy nagle z kąta pokoju wyłoniła się Koka. Poczłapała do naszej matrycy 5 wymiarów i położyła się przy wymiarze Ciała patrząc na Klienta. Ten – tak jak do tej pory zachłystywał się płynącym z Umysłu słowotokiem nagle zamilkł na moment, jakby zaskoczony zaniemówił a potem - zaczął się śmiać. Coraz intensywniej, jakby histerycznie, krztusząc się. Jego ciało trzęsło się, wykonywał jakieś niezborne ruchy, zginał się w pół nie mogąc opanować śmiechu.

Ten śmiech udzielał mi się, ale w pewnym momencie chwyciłem go za rękę i powiedziałem: „Chodź, wracamy do matrycy” – i poprowadziłem go do kartki wyznaczającej na podłodze wymiar Ciała. Pozwolił mi na to cały czas śmiejąc się - a kiedy znalazł się w wymiarze Ciała przykucnął i zaczął głaskać psa. Wyciszył się a jego dłonie dotykały miękkiego futerka i czuły ciepło żywej istoty.

W pewnym momencie Klient sam zaczął opisywać doznania płynące z ciała, jego wypowiedź nie miała tej dynamiki, jaką charakteryzował się głos jego umysłu, nie był to już ten zagłuszający odczucia i emocje gorączkowy słowotok. Jego Ciało zabrało głos wyrażając się powoli, oszczędnie, w głębokim kontakcie z czuciem. Człowiek ten na moment rzeczywiście znalazł się w innym wymiarze swojej egzystencji.

A potem byliśmy w stanie wykonać jeszcze kilka kroków pozwalając zabrać głos Emocjom a nawet – co często nie jest proste – Duchowości. Kiedy kończyliśmy sesję Umysł oznajmił (głosem jakby drżącym od Emocji): „Nie wiem jeszcze co mam powiedzieć… muszę… pomyśleć…”.

Możecie mi nie wierzyć, ale podobna interwencja Koki miała miejsce jeszcze kilkukrotnie, podczas sesji innych osób. Ciekawe jest to, że ilekroć wkraczała do akcji - zawsze wskazywała Klientom wymiar Ciała.